Kiedy już wydaje Ci się, że względnie ogarnęłaś rzeczywistość z jednym dzieckiem u boku, i coraz częściej zdarza Ci się wypić ciepłą kawę we względnym spokoju, pojawia się… kolejny maluch! Może okazać się, że wizja życia z kolejnym bobasem na pokładzie nijak ma się do rzeczywistości, która Was zastała.
Starszak nie chce zająć się spokojną zabawą, gdy Ty próbujesz nakarmić młodsze. Zamiast sielskiego obrazka z Insta, na którym maluszki ucinają sobie drzemkę w tym samym czasie, bawią się zgodnie, a relacja starszaka z młodszym rodzeństwem emanuje czystą miłością, pojawia się chaos.
Pierwsze krzyczy, bo czuje się pomijane. Młodsze wrzeszczy, bo głodne. Ty płaczesz, bo umierasz z wyrzutów sumienia, że jednak nie da się rozdwoić, a jedynym działającym rozwiązaniem znów staje się włączenie bajki.
Doskonale wiem, jakie to uczucie i mam świadomość, że sytuacja może wydawać się beznadziejna. Bez wyjścia. To trudne! Chociaż nie w każdej rodzinie wygląda tak samo. Ja jednak odniosę się do tego, co przeżyłam na własnej skórze. Wiem, że to doświadczenie dzielę z wieloma matkami. Być może z Tobą również!
Mam nadzieję, że choć trochę wesprze Cię ta sama perspektywa, która mnie samą podnosiła na duchu i pomagała podejść z większą łagodnością zarówno do siebie, jak i do dzieci.
TRUDNE EMOCJE, GDY POJAWIA SIĘ DRUGIE DZIECKO
- “Mówił, że kocha braciszka, a cały czas szuka okazji żeby go uderzyć”.
- “Najgorsze są karmienia młodszej. Jej siostra dosłownie wtedy wariuje, krzyczy, płacze, wchodzi mi na plecy. Nawet bajka wtedy nie jest w stanie jej zająć”.
- “Od kiedy wróciłam z bliźniaczkami ze szpitala, starszy syn mówi, że mnie nie lubi i woli tatusia. Nie wiedziałam, że będzie aż tak zazdrosny. To już duży chłopak przecież”.
Nie tylko Ty mierzysz się z trudnymi reakcjami starszaka na pojawienie się rodzeństwa. Gdy dochodzą do nich nasze własne, niekoniecznie przyjemne emocje, które naturalnie mogą pojawić się w świetle tak dużych zmian, łatwo jest wpaść w pułapkę oceniania starszego dziecka i… samej siebie!
„SKĄD TA ZAZDROŚĆ, SKORO CIESZYŁ SIĘ, ŻE BĘDZIE MIEĆ BRACISZKA?”
No właśnie, zazdrość. Zazdrość sama w sobie potrafi się nam źle kojarzyć. Podobnie jak złość. Zupełnie tak, jakby odczuwanie tych mniej przyjemnych emocji było czymś nieodpowiednim. Tymczasem nie ma złych emocji. Każda ma jakąś rolę i każda czemuś służy.
Zazdrość, dla przykładu, może mówić o niezaspokojonych potrzebach. O tym, czego nam brakuje, czego nie możemy teraz mieć, a jest dla nas ważne. Zazdrość może oznaczać, że jest nam trudno, a nie że jesteśmy zawistni, egoistyczni, niedojrzali. Chociaż dzieci są niedojrzałe. Nie potrafią świadomie, jak dorośli, wejrzeć w siebie. Odkryć, jakie emocje się w nich pojawiają i dlaczego tak się dzieje. Po prostu jeszcze się tego nie nauczyły.
Dodatkowo mózg kilkulatka raczej nie jest na tyle dojrzały, by umożliwić dziecku skonstruowanie takiego zdania: „Droga Rodzicielko, wypełnia mnie poczucie głębokiego niezaspokojenia potrzeby bycia wziętym pod uwagę. Chciałbym, żebyś o tym wiedziała, bo to dla mnie emocjonalnie trudne i proszę Cię o wsparcie”.
Maluch nie potrafi zachować spokoju wobec trudnych dla niego sytuacji nie dlatego, że nie chce, lecz dlatego, że najprawdopodobniej nie ma ku temu zasobów. Reguluje się najlepiej, jak potrafi. Na przykład wyrzucając napięcie przez ciało. Krzycząc, tupiąc, kopiąc.
Patrząc na takie zachowania można pomyśleć, że dziecko sobie… nie radzi.
Tymczasem ono radzi sobie doskonale! Bo płacz, krzyk, tupanie, to dla niego strategie radzenia sobie ze stresem i trudnymi emocjami. Jak pisze Agnieszka Stein w swojej książce „Dziecko z bliska”, Starszak, który bije, krzyczy, zachowuje się w trudny dla nas sposób gdy pojawi się rodzeństwo, nie robi tego z zawiści. Robi to by poradzić sobie z napięciem.
JAK ROZPOZNAĆ OZNAKI NAPIĘCIA U STARSZAKA?
Gosia Stańczyk w swojej książce “Rodzeństwo. Jak wspierać relacje swoich dzieci”, zwraca
uwagę na to, jak wiele zachowań może być oznaką przeżywanego napięcia. To dziecięce
czerwone flagi, których warto nie ignorować:
- wzmożona płaczliwość,
- krzyk zamiast mówienia,
- łatwe wpadanie w złość,
- bicie innych,
- ssanie kciuka,
- obgryzanie paznokci i skórek,
- bawienie się włosami,
- skubanie rękawów i tak dalej.
Jeżeli obserwujesz je u swojego dziecka, wiedz, że te zachowania najprawdopodobniej pomagają mu radzić sobie z napięciem – mogą przynosić ulgę. Działania maluchów nie są ani bez sensu, ani bez powodu. Nawet jeśli wydaje nam się inaczej.
PS. Pamiętaj, że jeśli niepokoją Cię zachowania dziecka i trudno Wam sobie z nimi poradzić, to zawsze, ale to zawsze warto pogadać z psychologiem dziecięcym. Dlaczego? Dlatego, że w szkole rodzenia nie uczą o rozwoju psychicznym małych dzieci i tak, jak w sprawie podejrzanej wysypki konsultujemy się z dermatologiem, tak w sprawie niezrozumiałych czy też problematycznych zachowań dzieci konsultujemy się z psychologiem. Psycholog może podpowiedzieć, jak zaopiekować się maluchem, by pomóc mu wrócić do równowagi.
WSPARCIE ZAWSZE BĘDZIE SKUTECZNIEJSZE OD KARY
Wyobraź sobie sytuację – koszmarny dzień w pracy, błąd za błędem, głowa pęka Ci niczym pięty Cejrowskiego, a szef dowala do pieca długim, wyczerpującym monologiem. Żeby tego było mało, z niewiadomych przyczyn odwołuje dawno zaplanowany przez Ciebie urlop. Wybuchasz? Jesteś pełna żalu? Wita się z Tobą rozgoryczenie i rozczarowanie? Założę się, że nie reagujesz na takie wieści radością. Obstawiam też, że krytykowanie emocji, które się w Tobie pojawiły, nie byłoby zbyt wspierające.
Podobnie jest z dziećmi. Kiedy maluch zachowuje się w problematyczny dla nas sposób, bo z jakichś powodów źle się czuje, potrzebuje raczej wsparcia, niż krytyki czy kary. Co może być takim wsparciem?
- Uznanie trudnych emocji dziecka, mówiąc: „Widzę, że Ci smutno”, „To mogło Cię zezłościć”, „Rozumiem, że jesteś rozczarowany”,
- zmniejszenie swoich oczekiwań względem starszaka, nie zgadzając się z myślą, że „jest starszy, więc powinien się lepiej zachowywać”,
- kontakt z naturą! Wyjście na zewnątrz, żeby się wybiegać, poprzytulać do drzew, pozbierać kwiatki. Młodsze w tym czasie może odbywać tlenoterapię w wózku 🙂
- ruch, czyli skakanie, spacery, wysiłek fizyczny. Aktywność pozwoli Wam wyrzucić z siebie napięcie,
- kontakt fizyczny, na przykład siłowanki, zawijanie dziecka w koc (jak naleśnika!), masażyki, przytulasy, jeśli tylko dziecko je lubi,
- zabawa, w której podążamy za dzieckiem, w której może decydować, czuje się ważne, wzięte pod uwagę,
- śpiew, taniec, malowanie i inne formy ekspresji twórczej.
Warto testować różne sposoby rozładowywania napięcia, by odkryć te, które służą Wam najbardziej 🙂
„PRZEKLEŃSTWO PIERWORODNYCH” I NIECHĘĆ DO STARSZAKA
Zdarza się, że rodząc kolejne dziecko odczuwamy niechęć do… starszaka. Jesteśmy bardziej surowe i/lub bardziej wymagające względem pierworodnego. Oczekujemy, że będzie bardziej samodzielny, odpowiedzialny, współpracujący.
Częściowo może być to spowodowane hormonami, które kierują uwagę mamy w stronę noworodka – o wiele mniej samodzielnego i wymagającego większej opieki, niż starsze siostry i bracia.
Alicja Kost (mataja.pl) nazywa to zjawisko „przekleństwem pierworodnych”.
„Kiedy wyobrażamy sobie sielskie życie z noworodkiem, który ciągle śpi, troskliwym
i pomocnym starszakiem i naszą empatią i wielką miłością do potomstwa, a rzeczywistość okazuje się być trudniejsza, to może być bolesne. Warto nie oczekiwać od dziecka, ale też od siebie, że w obliczu nowej, stresującej sytuacji, wszyscy zachowają spokój i równowagę”.
Doskonale pamiętam. jak czekałam na moment, w którym moje dzieci zaczną się razem bawić (wtedy jeszcze nie wiedziałam, że ta zabawa będzie polegała głównie na kopaniu, obcinaniu włosów siostrze czy sypaniu brokatu do pieluchy ;)).
Moja pierwsza córka także na ten moment czekała. Jako energiczna i żywiołowa dwulatka pragnęła równie energicznej i żywiołowej towarzyszki zabaw. Jak pewnie już same wiecie, noworodek nie do końca jest w stanie bawić się w chowanego, w wyścigi czy wspólne budowanie zamków z klocków. Nic dziwnego, że u starszaka może pojawić się rozczarowanie i frustracja.
ZMIANY DOTYCZĄ CAŁEJ RODZINY
Gdy urodziłam drugą córkę, miałam wrażenie, że wszystkiego muszę nauczyć się od początku. Bo…bycie mamą dwójki dzieci było dla mnie zupełnie nowym doświadczeniem. Nowości było całkiem sporo. Niektóre z nich, to:
- opiekowanie się dwójką dzieci jednocześnie,
- usypianie maluszka, gdy trzeba się też zająć starszakiem,
- płakanie obu córek jednocześnie i brak możliwości ukojenia ich płaczu w jednym czasie (zwykle jedna musiała poczekać),
- przechodzenie połogu, w którym trudno w pełni wypocząć i skupić się na noworodku, ponieważ starszak potrzebował nieustannej uwagi i bliskości.
Tak naprawdę nie tylko dla mnie wiele rzeczy się zmieniło, ponieważ zmiana, jaką jest pojawienie się kolejnego dziecka, dotyczy całej rodziny. Adaptacja do tej zmiany nie jest czymś, z czym mierzą się jedynie starsze dzieci. My, rodzice, również możemy odczuwać napięcie i towarzyszące mu trudne emocje.
Nam też należy się wyrozumiałość i łagodność względem samych siebie. Tymczasem, jak pisze Carlos Gonzalez, jako matki mamy wyjątkową tendencję do wymagania od siebie niemożliwego, przypisywania sobie winy i – co za tym idzie – dowalania sobie wyrzutami sumienia.
- „Jak mogłam zrobić to starszakowi! Bez rodzeństwa był szczęśliwszy. Zabrałam mu mamusię…”
- „Jak mogę robić to noworodkowi? Nie mam dla niego nawet tyle czasu, ile miałam dla starszaka, gdy był takim maleństwem…”
Zaryzykuję stwierdzenie, że z kolejnym dzieckiem u boku stoimy trochę w rozkroku (niestety nie jest to zbyt wygodna pozycja – szczególnie w połogu). Choćby skały srały i brokatem sypały, nie rozdwoimy się. To, co możemy zrobić, to… odpuścić co tylko się da, a w pierwszej kolejności odpuścić sobie.
BILANS ZYSKÓW I STRAT
Każda zmiana wiąże się z tym, że coś zyskujemy i coś tracimy. Nie ma w tym niczyjej winy. Gdy zmieniamy pracę, tracimy jakieś poczucie pewności i bezpieczeństwa. Zostawiamy to, co znane. Jednocześnie zyskujemy coś nowego, np. wyższe zarobki i szansę na rozwój.
Rodząc kolejnego malucha również coś tracimy (kształt codzienności, który miałyśmy będąc matkami jedynaka) i coś zyskujemy (nową relację z kolejnym potomkiem). Dzieci także coś zyskują i coś tracą. To naturalna kolej rzeczy. Potrzeba czasu i przestrzeni, by opłakać tę stratę i świętować to, co nowe i dobre.
Wiem, jakie to potrafi być trudne i jak łatwo można wpaść w dzielenie dzieci na „uprzywilejowane” i „pokrzywdzone”. Warto wtedy pamiętać, że raczej nie dzieje się tak, że jedno z dzieci tylko zyskuje, a drugie tylko traci.
PIERWSZE DZIECKO:
+ więcej czasu oraz dostępności rodziców już na starcie,
– rodzice wszystkiego się „na nim” uczą, testują, popełniają błędy itd.,
+ więcej zabawy tylko z rodzicami,
– brak kompana w podobnym wieku.
DRUGIE DZIECKO:
– od początku uwaga rodziców jest dzielona na dwójkę dzieci,
+ zajmując się nim, rodzice korzystają już ze swojego doświadczenia,
– mniej zabawy tylko z rodzicami,
+ może bawić się i uczyć od starszaka.
„KOCHAM DZIECI, ALE MAM DOŚĆ ZAJMOWANIA SIĘ NIMI”
Mam wrażenie, że macierzyństwo to jedna wielka ambiwalencja uczuć. W moim przypadku największy miks sprzecznych emocji pojawił się wtedy, gdy zostałam mamą dwójki dzieci. Bo kocham starszaka, a jednocześnie mam dość tego, że przeszkadza mi nakarmić młodsze. Kocham noworodka, ale jestem zmęczona nieustanną opieką nad nim i tęsknię do czasu 1:1 z pierworodną. Cieszę się, że mam dwie wspaniałe córki, a jednocześnie zalewa mnie żal za… przespaną nocą!
Taka ambiwalencja jest zupełnie naturalna. Nie ma świata, w którym macierzyństwo to tylko i wyłącznie radość i różowe jednorożce. Nie ma też świata, w którym ALBO jesteś dobrą matką, ALBO masz dość opieki nad dziećmi, krzyków, pobudek w nocy i wiecznego „coś robienia”. Możesz chcieć wystrzelić się w kosmos i JEDNOCZEŚNIE być kochającą, w zupełności wystarczającą mamą.
Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o tym, jak radzić sobie z własnymi emocjami, gdy pojawia się kolejne dziecko, zobacz darmowe nagranie lajwa na ten temat – KLIK.
Przeczytaj także:
- „Jak pomóc dziecku na co dzień rozładować napięcie i stres”
- „Jestem okropną matką! Jak przestać się biczować własnymi myślami”
- „Dlaczego dzieci się tak złoszczą i czy nie przesadzają?”
Źródła:
- M. Stańczyk: „Rodzeństwo. Jak wspierać relacje swoich dzieci”
- A. Stein: „Dziecko z bliska”
- C. Gonzalez: „Wspólne dorastanie”
- Mataja.pl: „Przekleństwo pierworodnych, relacje ze starszym dzieckiem po pojawieniu się młodszego”.
4 komentarze
To wszystko o nas. Tylko wydaje mi się jakby od pierwszego dnia starszy syn przyjął misje zniszczenia życia młodszemu. Wszystkie najgorsze etapy reakcji na młodsze rodzeństwo było u nas i trwa to już rok. Nawet musiałam skrócić okres karmienia młodszego bo starszy jak tylko widział ze zasiadam z młodym takie akcje odwalał, ze po prostu wybrałam mniejsze zło. Młodszy ma taką awersje, ze jak tylko widzi ze starszy się kieruje w jego stronę to albo ucieka albo mruga oczami ze strachu co się wydarzy. Dwoje się i troje, wybucham po kolejnym uderzeniu, potem przepraszam, dramat. Ten temat zawsze będzie dla mnie trudny, zawsze będę to traktowała jak porażkę rodzicielska.
Przytulam Cię mocno <3 Słyszę, że to wszystko jest trudne i rozumiem to, bo u nas było identycznie. Włącznie z biciem młodszej, kiedy ją karmiłam. Chcę dać Ci znać, że jesteś bardzo dzielna i że to, jak zachowują się maluchy, gdy jest im trudno, w żaden sposób nie jest Twoją porażką. Czytam, że problem już u Was chwilę jest i u nas tez tak było. Ja w końcu poszłam pogadać z psycholożką dziecięcą (na video przez Internet, bez obecności dzieci), żeby dowiedzieć się, co konkretnie możemy w domu robić bądź zmienić, żeby wszystkim były lżej i żeby w miarę możliwości zminimalizować te trudne zachowania u pierworodnej. BARDZO mi ta konsultacja pomogła. Odetchnęłam z ulgą, ale też dostałam garść rozwiązań skrojonych na miarę potrzeb mojego dziecka i naszej rodziny. Z całego serca polecam Ci taką opcję i trzymam za Was mocno kciuki :*
Dziękuję Ci za ten wpis.
Czekam już na umówiona wizytę z psychologiem, bo moja córka zmieniła się tak bardzo po narodzinach brata, że już nie mam nawet ochoty na zabawy z nią. Dla mnie to jest porażka. Nie mogę tańczyć, śpiewać, słuchać muzyki jakiej chcę. Każda zabawa, którą organizuję zamiebis sie potem w polgodzinne minimum noszenie na rękach i uspokajanie. Sika na podloge kiedy karmue syna. Napina i onanizuje się na podlodze, kiedy polożę syna na podlodze żeby z nim ćwiczyć. Ogólnie terroryzuje mnie kiedy jestem w domu sama z nią i synem. Przy tatusiu – złote dziecko.