Zuza Skrzyńska

Co i dlaczego warto powiedzieć zamiast „nie płacz”, „nie przesadzaj”…

by Zuza Skrzyńska

„Skończ już płakać”, „Nic się nie stało”, „Przestań jojczeć”, Bądź już cicho!” – czy znasz takie słowa? Czy sama słyszałaś je w dzieciństwie? Czy zdarza Ci się powiedzieć je do dziecka, gdy jest – lub oboje jesteście – w silnych emocjach?

Teraz mogłabym walnąć gadkę o tym, jak to rujnuje psychikę i że za wszelką cenę nie można takich słów wypowiadać, ale… nie powiem tego. Dlaczego? Dlatego, że z moich obserwacji wynika, że człowiek chętniej słucha, uczy się i rozwija w przyjaznej atmosferze, a opieprz i wzbudzanie wyrzutów sumienia raczej takiej atmosfery nie tworzą.

Jestem mamą dwójki bardzo żywiołowych dzieci i wiem, że wśród dziecięcych pisków i krzyków, matczyny mózg może się gotować, podrzucając przy tym różne słowa, których później zwykle żałujemy.

Na szczęście, gdy powiemy coś raniącego, możemy to naprawić, przepraszając dziecko i uznając jego emocje podczas rozmowy naprawczej (na końcu tego wpisu znajdziesz link do tekstu o tym, kiedy i jak taką rozmowę przeprowadzić).

Jak już ustaliłyśmy, że zwyczajnie może być nam ciężko i nie co się biczować, możemy przejść do pytania „co zrobić?”. Przyjrzyjmy się temu, dlaczego te teksty, które samy znamy z dzieciństwa, nie są okej i jak pracować nad tym, by zastępować je innymi, wspierającymi słowami. 

„NIE AKCEPTUJĘ CIĘ, KIEDY JEST CI TRUDNO”

Dzieci źle się zachowują, kiedy źle się czują. Ze względu na to, że ich mózg nie jest na tyle rozwinięty, by sprawnie ogarniać emocje i racjonalnie podchodzić do różnych zdarzeń, swoje emocje wyrażają zwykle przez ciało – czyli w taki sposób, jaki jest im najbardziej dostępny. Kopią, krzyczą, biją, wybuchają płaczem „o byle co”.

Sęk w tym, że to nigdy nie jest byle co. Maluchy nie krzyczą i nie płaczą „bez powodu”. Po prostu dla nas ten powód wydaje się mało ważny. 

Tymczasem zgubienie ulubionej łopatki kilkulatek może przeżywać tak mocno, jak mężczyzna w kryzysie wieku średniego, gdy ktoś zwinie mu nowego Mustanga czy inne Ferrari 😉

Kiedy w obliczu przeżywanej przez potomka tragedii mówimy, że „nic się nie stało”, dajemy mu w pewnym sensie znać, że jego emocje nie są dla nas ważne. Że to, co czuje, jest „nie na miejscu” i nie powinno okazywać swoich trudnych emocji. 

NIE WOLNO PŁAKAĆ, NIE WOLNO SIĘ ZŁOŚCIĆ

Jeśli przeważającym sposobem reagowania na trudne emocje dziecka jest zaprzeczanie, umniejszanie im czy zawstydzanie, bo „taka duża dziewczynka, a tak płacze…”, maluch może wyrosnąć w przekonaniu, że nie wolno płakać, złościć się, a emocje lepiej tłumić, udając, że ich nie ma. 

Emocje to nie są ogórki, żeby je kisić i jeśli ich nie wypuścimy, same wyjdą, w bardziej lub mniej kontrolowany sposób

Problem może pojawić się wtedy, gdy trudne emocje traktujemy jako powód do wstydu, jako porażkę, coś niestosownego, co gdzieś tam w środku rozwija w nas lęk przed oceną i odrzuceniem, ale też negatywnie wpływa na poczucie własnej wartości. 

Bo czy jestem wartościowa, skoro moje emocje nie liczą się na tyle, by wziąć je pod uwagę? Czy jestem warta proszenia i sięgania po pomoc, skoro jestem odrzucana, kiedy najbardziej tego wsparcia potrzebuję?

Ja sama, słysząc wielokrotnie, że przesadzam, histeryzuję i wymyślam, bo „nic takiego się nie stało”, wciąż – jako dorosła osoba – słyszę ten głos z tyłu głowy, gdy dopada mnie żal czy smutek, który potrzebuję wypuścić. Dać sobie przestrzeń na przeżywanie i przetoczenie się tych emocji, opowiedzieć o nim komuś bliskiemu. 

Mimo że ten temat przepracowałam w procesie psychoterapii, raz na jakiś czas zdarza mi się powrót do dawnych schematów. I walka z samą sobą, by tych emocji nie blokować, pomimo wewnętrznej obawy, że „może faktycznie przesadzam”, że „będę się wstydzić, jeśli zapłaczę” czy przyznam, że jest mi trudno.

NA SZCZĘŚCIE DZISIAJ NIE JEST „KIEDYŚ”

„Kiedyś to było inaczej…”. Takie hasełko można usłyszeć, gdy pociesza się lub wspiera malucha w trudnych emocjach, zamiast klapsa, nagany czy wyśmiania. Na szczęście teraz jest teraz, a nie „kiedyś”. Mamy taką wiedzę o rozwoju psychicznym i takie narzędzia, które dają nam możliwość, by postąpić inaczej.

Pokazać dziecku, że akceptujemy je, niezależnie od tego, z czym do nas przychodzi. Utwierdzić je w przekonaniu, że w porządku jest się smucić czy złościć, bo to normalne, że odczuwamy również te nieprzyjemne emocje. Nauczyć malucha, jak sobie z nimi radzić, jak wypuszczać je z siebie, by nie zjadały nas od środka, ale też nie raniły innych.

PŁACZ OZNACZA, ŻE DZIECKO SOBIE RADZI

No dobrze, przejdźmy do konkretów, po które tutaj przyszłaś. Co powiedzieć, kiedy maluch krzyczy, płacze, a jękom nie ma końca, by pokazać mu, że jesteśmy obok, gotowe, by wspierać, towarzyszyć w trudnej chwili?

  • „Widzę, że Ci trudno.”
  • „W porządku jest płakać.”
  • „Och, słyszę, że to Cię zasmuciło.”
  • „Widzę, że Ci źle. Czy chcesz się teraz przytulić?”
  • „Widzę, że to Cię zezłościło! Wyskaczemy/wytupiemy/wykrzyczymy razem tę złość?”
  • „To mogło Cię rozzłościć/to mogło być faktycznie niemiłe.”
  • „Jestem tu, gdybyś mnie potrzebował/a.”
  • „Mam wrażenie, że chcesz być teraz sam/a. Będę czekać na Ciebie w pokoju obok. Możesz do mnie przyjść albo zawołać mnie w każdej chwili.”

     

Dlaczego można płakać? Ano dlatego, że płacz jest naturalną i fizjologiczną reakcją na napięcie emocjonalne. 

Płacz dosłownie wypłukuje z nas stres. Jest wyrazem emocji i jednocześnie strategią radzenia sobie z nimi. Pomaga zredukować napięcie, przynosi ulgę. Jest niewerbalną formą komunikacji – informuje innych o naszym samopoczuciu. Daje znać, że potrzebne jest wsparcie.

Pobierz darmową ściągę ze zdaniami, które możesz powiedzieć zamiast „nie płacz”, „nie przesadzaj”. Wydrukuj ją i umieść w widocznym miejscu.

DLACZEGO CHCEMY, ŻEBY DZIECKO PRZESTAŁO PŁAKAĆ

Bywa tak, że chcemy za wszelką cenę przerwać płacz dziecka, myśląc, że gdy przestanie płakać, poczuje się lepiej. Tym, kto będzie czuć się lepiej, najprawdopodobniej będzie rodzic, któremu z różnych przyczyn trudno jest towarzyszyć dziecku, gdy płacze.

Wśród tych przyczyn może znaleźć się nadwrażliwość słuchowa czy przebodźcowanie, ale niektóre powody sięgają o wiele głębiej. Na przykład do naszych doświadczeń z dzieciństwa, w którym nie doznałyśmy bycia zaopiekowaną, kiedy odczuwałyśmy smutek. 

Być może wpojono nam takie przekonanie, że płacz to przejaw słabości i powód do wstydu – nie tylko dla dziecka, ale też dla rodzica. Bo „co sobie ludzie pomyślą? Że dziecka nie umiem wychować?”

Dobrze jest się nad tym pochylić, nie zapominając przy tym, że – niezależnie od przyczyny – nasze trudności z zaakceptowaniem naturalnych, dziecięcych emocji, są czymś, za co jesteśmy odpowiedzialne my, dorosłe osoby.

Kilkulatek raczej nie płacze po to, by pokazać swoją przewagę, podważyć nasz autorytet czy celowo nas wkurzyć. Chociaż łatwiej jest zrzucić na niego odpowiedzialność za własne trudne emocje, niż pomyśleć, że to w nas jest coś do zaopiekowania. Niestety wiem o tym z autopsji.

Za to nam ciężko wspierać malucha w trudnych emocjach z różnych przyczyn, które możemy odkryć i wyeliminować, lub przynajmniej ograniczyć ich wpływ na nasze samopoczucie i zachowanie. 

„CO BY CI TERAZ POMOGŁO?”

Prócz uznania emocji dziecka i zapewnienia, że jesteśmy blisko, gotowe, by je wspierać, możemy zapytać o to, co by mu pomogło. Oczywiście nie każde dziecko, płacząc czy złoszcząc się, jest gotowe na rozmowę. Niektóre dzieci w ogóle nie lubią gadać. Wolą pobyć same albo się przytulić. Niemniej jednak pytania zadawać można i warto to robić, dostosowując je do wieku malucha, natężenia jego emocji, sytuacji itd. 

  • „Czy chcesz mi o tym opowiedzieć?”
  • „Co by Ci teraz pomogło?”
  • „Czy chcesz się przytulić?”
  • „Czy chcesz teraz pobyć sama?”

TEGO LEPIEJ NIE MÓWIĆ

Oczywiście są też zdania, których lepiej unikać, bo nie wspierają, lecz zawstydzają, unieważniają emocje dzieci, wzbudzają poczucie winy czy wyrzuty sumienia. Zostawiłam je na sam koniec.

  • „Uspokój się!”
  • „Przestań jojczeć!”
  • „Nie przesadzaj, nic się nie stało…”
  • „I o co te krzyki?!”
  • „Cicho bądź!”
  • „Nic, tylko wrzeszczysz i jęczysz…”
  • „Taka duża, a płacze. Wstyd!”
  • „Jak zwykle histeryzujesz.”
  • „Złość piękności szkodzi!”

JEŚLI CI SIĘ WYMSKNIE…

Jeśli wymsknie Ci się takie niepożądane zdanie, pamiętaj proszę, że możesz to naprawić. Porozmawiać z dzieckiem. Powiedzieć „Widziałam, że było Ci przykro, kiedy powiedziałam, że tylko jojczysz i jojczysz. Przepraszam Cię za to. Tak naprawdę nie miałam tego na myśli. Było mi trudno i nie poradziłam sobie ze swoją złością. Chcę, żebyś wiedział/a, że w porządku jest się smucić.” 

Taka rozmowa, w której uznaje się emocje malucha, bierze odpowiedzialność za swoje słowa i jednocześnie pokazuje własnym przykładem, że błędy można naprawiać (i jak to robić), to rozmowa naprawcza. Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o tego typu rozmowach, wskakuj TUTAJ.

Na koniec pamiętaj o tym, by pobrać darmową ściągę, która pomoże Ci zapamiętać, co warto mówić, a jakich sformułowań lepiej unikać, gdy dziecko płacze albo się złości.

Przeczytaj też:

Pisząc ten tekst korzystałam z poniższych źródeł:
Z. Skrzyńska, „Złość i trudne emocje w macierzyństwie. Jak sobie z nimi radzić?”
A. Stein „Dziecko z bliska. Zbuduj z dzieckiem szczęśliwą relację”
C. Gonzales „Mocno mnie przytul. Jak zbudować i utrzymać silną więź w rodzinie”. 

To też może Ci się spodobać

1 Komentarz

Dagmara 20 grudnia, 2022 - 2:06 pm

Również uważam, że błędy, które są nieuniknione w macierzyństwie, należy próbować naprawić.

Odpowiedz

Dodaj komentarz

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Zgoda