Zuza Skrzyńska

Dlaczego dzieci zachowują się najgorzej… przy mamie?

by Zuza Skrzyńska

Ty też masz wrażenie, że Twoje dziecko jest aniołkiem w przedszkolu, u dziadków, czy będąc pod opieką tatusia, a przy Tobie… zamienia się w diabła tasmańskiego? Wydaje Ci się, że tylko Ty nie potrafisz „ogarnąć” malucha? Mam dla Ciebie dobrą wiadomość! Nie tylko Ty tak masz i… najprawdopodobniej to zupełnie normalne.

„W przedszkolu jest grzeczny, a jak wróci do domu, to non stop krzyczy”.

 „U dziadków jest aniołkiem, nie wierzą, gdy opowiadam, jak zachowuje się przy mnie, na co dzień”.

„Kiedy spędza czas z tatusiem, ma świetny humor. Przy mnie staje się płaczliwa”.

„Kiedy wracam do domu, to już wiem, że zacznie płakać, jak tylko mnie zobaczy. Niania mówi, że mała jest spokojna, gdy nie ma mnie w domu”.

Brzmi znajomo? Jeśli tak, to przybijam wirtualną piątkę i tym bardziej zachęcam Cię do dalszej lektury!

PRAWDZIWE OBLICZE POKAZUJEMY TYM, PRZY KTÓRYCH CZUJEMY SIĘ BEZPIECZNIE

Dzieci wyrzucają emocje przez ciało. Biją, gryzą, kopią. Nie jest to dziwne, biorąc pod uwagę ich niedojrzały mózg, który nie umożliwia im jeszcze stosowania bardziej przemyślanych i “wyważonych” sposobów radzenia sobie z emocjami (więcej pisałam o tym TUTAJ).

To naturalne, że maluchy nie powiedzą: „Mamo, wiem, że Ty mnie zrozumiesz i dasz mi wsparcie. Miałem stresujący dzień w przedszkolu. Przy Tobie czuję się bezpiecznie, więc teraz sobie pokrzyczę i popłaczę.” Po prostu zaczną krzyczeć i płakać, jakby „bez powodu”. Przy czym powód zawsze jest, tylko nie zawsze go znamy.

Zazwyczaj to my, matki, jesteśmy tym bezpiecznym „miejscem” dla maluchów. Między innymi dlatego to właśnie przy nas wypuszczają nagromadzone napięcie tak, jak potrafią (czyli raczej w niekontrolowany sposób). Pozwalają sobie na… bycie sobą i wierzą, że przyjmiemy je z pełnym dobrodziejstwem inwentarza.

Zresztą nie tylko dzieci tak mają! Również jako dorośli otwieramy się głównie przed tymi ludźmi, których darzymy zaufaniem:

  • najprawdopodobniej o kłótni z mężem prędzej pogadamy z przyjaciółką, niż z teściową,

  • po ciężkim dniu w robocie rozpłaczemy się zwykle w domu, w towarzystwie partnera czy innej bliskiej osoby, a nie w biurze podczas spotkania z klientem,

  • walimy prosto z mostu i pierzemy przysłowiowe brudy w towarzystwie ludzi, z którymi mamy dobrą relację i podskórnie czujemy, że możemy pozwolić sobie na szczerość,

  • zwyczajnie nie z każdym czujemy się na tyle komfortowo, by swobodnie się przy nim „otworzyć” ze wszystkimi trudnymi emocjami.


ROZTAPIAMY SIĘ TAM, GDZIE MOŻEMY LICZYĆ NA WSPARCIE

Daniel Siegel w swojej książce „The YES brain, mózg na TAK” opisuje różne strefy, w które możemy „wpaść” w obliczu silnego stresu czy sytuacji, które nasz mózg odbiera jako zagrażające. Jedna z tych stref, to niebieska strefa zamrożenia.

Zamrożenie „odcina” nas od emocji, które mogłyby być dla nas w danym momencie zbyt trudne. W uproszczeniu można rzec, że mózg wchodzi w tryb przetrwania.

Jak rozpoznać niebieską strefę? Będąc w niej możemy dosłownie czuć odrętwienie. Możemy być też lekko klapnięte, czyli przytłumione, senne, zniechęcone czy spowolnione.

Zamrożenie:

  • Zarówno dzieci, jak i dorośli mogą się „zamrozić”. Potem, gdy zamrożenie puszcza, wylewają się emocje. Wychodzą wraz z płaczem czy wybuchami złości jakby bez powodu.

  • Wiemy, przy kim i kiedy lepiej „trzymać fason”, a kiedy można „rozmrozić” się i wypłakać smutki.

  • To jedna z trzech reakcji mózgu na niebezpieczeństwo (walcz, uciekaj, stój, gdzie „stój” to właśnie zamrożenie – zwierzęta w takich sytuacjach udają martwe licząc, że zniechęcony drapieżnik się od nich odpieprzy).

Przykład:
Kiedy byłam ze starszą córką na obserwacji w szpitalu, weszłam w zamrożenie, odcinając się od zbyt trudnych dla mnie na tamten moment emocji. Wiedziałam, że muszę się jakoś trzymać, by ogarnąć sytuację. Gdy wróciłyśmy do domu i poczułam, że jest już bezpiecznie, zaczął schodzić ze mnie stres i napięcie. „Rozmrażałam się”, stopniowo uwalniając złość, lęk i smutek. Płakałam i wybuchałam złością w różnych, „nieadekwatnych” sytuacjach.

DOSTĘPNOŚĆ EMOCJONALNA MATEK

Jako mamy często jesteśmy najbardziej dostępnym emocjonalnie opiekunem. Dajemy maluchom to poczucie bezpieczeństwa, które je “rozmraża”. Dzieci wiedzą, że mogą liczyć na nasze zrozumienie i wsparcie, dlatego otwierają się przy nas pokazując całą gamę emocji. Również tych nieprzyjemnych.

Z jednej strony to piękne i wzruszające, a z drugiej na maksa niesprawiedliwe! Dlaczego? Dlatego, że to my jesteśmy w ciąży, to my rodzimy dziecko i zwykle również to my towarzyszymy mu przez pierwsze miesiące życia, niekiedy najtrudniejsze dla rodzica. Do tego zwykle to my bierzemy na klatę to prawdziwe oblicze potomstwa. Osobiście uważam, że mogłoby być nam chociaż trochę lżej!

Jeśli w tym momencie zastanawiasz się, co jest z Tobą nie tak, skoro Twoja pociecha wcale nie zmienia się w demona, gdy jesteś w pobliżu, podpowiem Ci, że najpewniej NIC nie jest nie w porządku. Dzieci mają różne temperamenty, różnie okazują emocje i w odmienny sposób radzą sobie z nagromadzonym napięciem. Nie każde sprawia, że mamy ochotę wystrzelić się w kosmos 😉

CO JEŚLI „WOLI TATĘ”?

Są też takie sytuacje w życiu, gdy bardziej dostępnym emocjonalnie opiekunem nie jest mama, tylko tata, niania czy dziadkowie. Dlatego to właśnie przy nich dziecko otwiera swoją puszkę Pandory.

W naszej rodzinie działo się tak, gdy urodziłam drugą córkę i siłą rzeczy, będąc w połogu i opiekując się noworodkiem, byłam przez pewien czas mniej dostępna emocjonalnie dla pierworodnej. Nastąpił wtedy okres wzmożonej tatozy, a ja byłam „głupia” i często słyszałam „idź sobie stąd mamusiu”. Bywa i tak!

 
DZIECI SZYBKO ZARAŻAJĄ SIĘ EMOCJAMI

Można powiedzieć, że już od urodzenia dziecko „komunikuje” się z mamą za pomocą mózgowego Wi-Fi. To zjawisko opisał Stuart Shanker w książce „Self-reg”. Mózgowym Wi-Fi nazwał tzw. rezonans limbiczny.

Rezonans limbiczny – wyczuwanie oraz przejmowanie emocji drugiego człowieka. Działa w obie strony – mama wyczuwa, co się dzieje z dzieckiem na poziomie emocji i napięcia. Dziecko wie, co dzieje się „w mamie”. Nawet wtedy, gdy stara się ona zachowywać spokojnie. Maluch wyczuje, gdy w środku rozwala ją napięcie i z dużym prawdopodobieństwem się nim „zarazi”.

Co może się wydarzyć, gdy potomstwo przejmie od nas trochę napięcia? Prędzej czy później to napięcie rozładuje. Z racji tego, że część mózgu pozwalająca lepiej kontrolować swoje zachowania (korą nowa), która jednocześnie jest odpowiedzialna za racjonalne zachowanie, jest u dzieci niedojrzała. Jak podkreśla Siegel:

„Dzieci zachowują się niegrzecznie najczęściej dlatego, że nie potrafią panować nad ciałem i emocjami, a nie dlatego, że nie chcą.

 
MATKA, CZŁOWIEK OD BRUDNEJ ROBOTY

Dzieci wiedzą, czego można się spodziewać po mamie i tacie (czy ciociach lub dziadkach). Umówmy się szczerze, że zdarza się tak, iż to właśnie matka jest człowiekiem od brudnej roboty, a tata człowiekiem od zabawy. Człowiek od brudnej roboty to nie tylko ten, co wyciągnie gluta aspiratorem, poda gorzkie leki czy zaaplikuje czopek, ale również ten, któremu trudne sprawy nie są straszne, więc… jest w stanie przyjąć bardzo dużo (a przynajmniej tak mogą myśleć maluchy).

Mama:

  • kocha bezwarunkowo, zrozumie, utuli, nie oceni,

  • jest dostępna codziennie (przynajmniej na początku) i można na nią liczyć w każdej sprawie,

  • Jednocześnie często na mamę spadają te mało przyjemne czynności: mycie dzieciom zębów, podawanie leków, usypianie, odmawianie, znielubiona kąpiel czy zmiana pieluchy, wizyty u lekarza, szczepienia. Nic dziwnego, że przy mamie pojawia się więcej „złych” zachowań.

Jednocześnie mama:

  • czasem nie dba o swoje granice, czuje się przytłoczona, bierze na siebie zbyt wiele i robi to, na co nie ma ochoty. To sprawia, że jest w napięciu,

  • jako człowiek od brudnej roboty bywa zmęczona, niewyspana i zestresowana – trudne emocje pojawiają się u mam nie bez powodu – nic więc dziwnego, że dzieci się nimi „zarażają”,

  • może cierpieć np. na depresję, podbitą smutkiem, złością i napięciem, które są wyczuwalne przez dzieci.
     

DZIECI CHCĄ BYĆ W KONTAKCIE

Kiedy dziecko podchodzi do nas z jakąś prośbą, zawsze chce dwóch rzeczy naraz: cukierka, książki albo nowego roweru – i kontaktu. Może ono obejść się bez rzeczy materialnych, ale nie może obejść się bez kontaktu.

Ten fragment książki „O granicach”, autorstwa Jespera Juula jest dla mnie tutaj w przysłowiowy punkt. Dzieci nade wszystko pragną kontaktu i nie wynika to z chęci zmanipulowania nas czy zrobienia z rodziców swoich poddanych 😉 To trudne, bo jako rodzice my mamy z kolei potrzebę wolności, swobody, łatwości i… świętego spokoju! Konflikt interesów jest więc oczywisty. Oczywiste jest też, że żadna ze stron tak naprawdę nie ma złych intencji!

Wracając do dzieci, warto pamiętać, że zwykle to właśnie naturalna potrzeba kontaktu i bycia blisko powoduje, że:

  • nieustannie zwracają na siebie uwagę,

  • reagują, gdy mama skupia uwagę na czymś innym (wyrywają telefon, przeszkadzają w rozmowie z innymi dorosłymi, nie pozwalają spokojnie obejrzeć filmu itd.).

TO NIE ŚWIADCZY O TOBIE ŹLE

To, że dziecko zachowuje się spokojniej przy innych dorosłych, nie oznacza, że odniosłaś klęskę wychowawczą. Jest duża szansa, iż oznacza to, że:

  • dziecko Ci ufa, czuje się przy Tobie bezpiecznie,

  • czuje się z Tobą na tyle komfortowo, by pokazać wszystko, co czuje,

  • wie, że kochasz je bezwarunkowo i go nie opuścisz, gdy będzie w trudzie,

  • dziecko jest tylko dzieckiem,

  • to może być też znak, że warto się sobą zaopiekować, że jesteś zestresowana, zmęczona. Dlatego swoim zachowaniem odbija Twoje emocje jak lustro. W ten sposób daje Ci sygnał: „Matko, zatroszcz się o swoje potrzeby”.

„ALE KIEDYŚ TO DZIECI BYŁY GRZECZNIEJSZE…”

Kiedyś rodzice mieli w nosie (trudne) emocje dzieci. Liczyło się posłuszeństwo.

Kiedyś dzieci na zewnątrz były „grzeczne”, a w środku tłamsiły trudne emocje. Nie miały wsparcia rodziców w radzeniu sobie z emocjami (wskutek czego jako dorosłe osoby również tego nie potrafią).

Kiedyś rodzice byli mniej dostępni emocjonalnie, a popularny „zimny chów” osłabiał relacje z dziećmi.

Jak również kiedyś jeździło się konno do roboty, a ludzie umierali na zapalenie płuc, bo świat nie znał jeszcze antybiotyków. Siedzenie w „kiedyś” niekoniecznie jest więc najlepszą opcją. Teraz mamy całkiem inną wiedzę dotyczącą nie tylko chorób, ale też rozwoju psychicznego dzieci. To z kolei pozwala nam złapać nieco inną perspektywę – jak pisze Małgorzata Musiał na swoim blogu www.dobrarelacja.pl:

„Jeśli spojrzeć na zachowanie dziecka jako wypływające z jego ogromnej niedojrzałości, nie głupoty czy złej woli, może nam być łatwiej (…)”.


Mam nadzieję, że
ten wpis choć trochę podniósł Cię na duchu! 🙂 Być może zainteresują Cię również te teksty:


PS. Jeśli chcesz lepiej radzić sobie ze złością, frustracją, zamartwianiem się i innymi emocjonalnymi upierdliwościami, sięgnij po workbooka o radzeniu sobie ze złością i trudnymi emocjami.
  1. Źródła: Stein “Dziecko z bliska: zbuduj z dzieckiem szczęśliwą relację”
  2. Juul „O granicach: kompetentne relacje z dzieckiem”
  3. Siegel „The yes brain. Mózg na tak. Jak kształtować w dziecku ciekawość świata, odporność psychiczną i odwagę”
  4. Shanker „Self-reg: jak pomóc dziecku (i sobie) nie dać się stresowi i żyć pełnią możliwości”
  5. Gonzales „Mocno mnie przytul: jak zbudować i utrzymać silną więź w rodzinie”
  6. Musiał, „Bicie, plucie i inne miłosne wyznania”, www.dobrarelacja.pl

To też może Ci się spodobać

1 Komentarz

Gosia 30 października, 2021 - 1:59 pm

Dziękuję za ten wpis! <3 jeszcze nie mam dorastających dzieci, natomiast jako przyszła mama (również wysoko wrażliwa) myślę o wielu scenariuszach i ewentualnych "problemach" w wychowywaniu potomków. Poruszony przez Ciebie temat rezonuje we mnie tym bardziej, że przypomina mi czasy własnego dzieciństwa, postawy "grzeczności" i "posłuszeństwa", które poskutkowały u mnie stanami około depresyjnymi, szeregiem zaburzeń i wieloletnią terapią w dorosłych latach. Wszystko to sprawiło, że z całego serca i duszy nie chcę czegoś takiego dla moich dzieci. Takie wpisy jak Twój bardzo podnoszą na duchu i oswajają z rzeczywistością, która fakt, jest trudna, ale dzięki takiej wiedzy i podejściu do tematu nie ma się wrażenia, że stanowi koniec Świata 🙂
Jeszcze raz dziękuję i bardzo serdecznie pozdrawiam! <3

Odpowiedz

Dodaj komentarz

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Zgoda